Tuż po premierze, film „Lady of Heaven” wywołał spore zamieszanie. Krajowe Centrum w Maroku zakazało wyświetlania tego filmu. Takie kroki tłumaczono obrazą uczuć religijnych. O co faktycznie chodzi?
Potępiony przez radę religijną
Prócz Maroka, kontrowersyjny, brytyjski film nie będzie wyświetlany również w Egipcie, Pakistanie, Iranie i Iraku. Najcięższy zarzut, to przedstawienie postaci proroka Mahometa, co w religii islamskiej jest uważane za największe bluźnierstwo. Nie pomogły tu tłumaczenia reżysera, że podczas kręcenia filmu żadna z grających osób nie reprezentowała Mahometa i innych świętych postaci. Co więcej, ani jeden aktor nie miał przypisanej roli wspomnianego proroka. Twarze postaci były generowane komputerowo.
Kolejny aspekt, to pokazanie postaci, które są czczone w środowisku islamskim. Nie da się ukryć, że nawiązują one do działań Państwa Islamskiego w Iraku. I to również nie spodobało się islamskim fundamentalistom.
Protesty i zamknięte kina
Brytyjska sieć Cineworld musiała odwołać wszystkie zaplanowane wcześniej pokazy filmowe, aby nie narazić pracowników na ewentualne represje. Jednak nie da się ukryć, że wśród kinomanów są również tacy wyznawcy islamu, którzy z chęcią zobaczyliby „Lady of Heaven”. Sugerują oni we wpisach w mediach społecznościowych, że nie może być sytuacji, w której garstka fundamentalistów sprawia, że film jest niemożliwy do zobaczenia. To świadome ograniczanie sztuki i kultury filmowej.
Darmowa reklama?
Nie da się ukryć, że to właśnie przez ten rozgłos, o filmie mówi się bardzo dużo. Nie od dzisiaj wiadomo, że kontrowersje wokół dzieła to najlepsza reklama, dzięki której informacja o „Lady of Heaven” dojdzie do szerszej społeczności. I może być również tak, że protesty wręcz zachęcą ludzi do zobaczenia tego filmu. Dziać się to będzie zarówno w środowiskach islamskich jak i każdych innych. Wiadomo, że sensacja przyciąga jak magnes wszystkich wielbicieli kina.